W październiku 2014 roku do ośrodka rehabilitacji zwierząt został przyjęty puszczyk. Zwierzę trafiło do lekarza weterynarii. Okazało się, że ptak ma złamane skrzydło. Wykonane zdjęcie RTG uwidoczniło złamania kości ramienia i przedramienia. Ptak przeszedł skomplikowaną operację złożenia kości. Puszczyk dobrze zniósł operację i szybko wracał do zdrowia.
Po kilku tygodniach sowie zdjęto opatrunek i ponownie wykonano zdjęcie RTG, na którym można było zaobserwować, że skrzydło doskonale się zrosło. Obecnie puszczyk przechodzi proces rehabilitacji w ośrodku. Wiosną ptak zostanie wypuszczony do środowiska naturalnego.
Na początek zastanówmy się, czy znaleziony ptak naprawdę potrzebuje naszej pomocy. Często zdarzają się bowiem sytuacje, kiedy do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym trafiają ptaki zdrowe, zabrane ze środowiska naturalnego… ponieważ wyglądały na chore/ranne/opuszczone. Tak więc, kiedy nasza interwencja będzie uzasadniona?
Sytuacje, w których ptak potrzebuje naszej pomocy:
Kiedy mamy całkowitą pewność, co do konieczności udzielenia pomocy potrzebującemu zwierzęciu, przed podjęciem jakichkolwiek działań pomyślmy o… własnym bezpieczeństwie! Jeśli znaleziony ptak stwarza jakiekolwiek zagrożenie lub znajduje się w niedostępnym miejscu, należy wezwać odpowiednie służby (straż pożarną, pogotowie energetyczne). Ich obecność jest konieczna w przypadku akcji ratunkowych na wysokości, w wodzie, na lodzie czy przy liniach energetycznych. Ponadto niektóre ptaki, nawet ranne czy osłabione mogą zrobić nam krzywdę. Uderzenie dziobem czy atak szponami mogą się dla nas źle skończyć.
Jak przygotować ptaka do transportu?
Wymagającego pomocy ptaka należy jak najszybciej przewieść do najbliższego specjalistycznego ośrodka lub lekarza weterynarii. Ptaka najlepiej umieścić w tekturowym pudełku lub kartonie dostosowanym do jego rozmiarów w taki sposób, aby:
Ptaków nie należy samodzielnie karmić, ponieważ niewłaściwy pokarm czy sposób jego podawania może spowodować więcej szkody niż krótki okres braku dostępu do pożywienia. Jeżeli szybkie przekazanie ptaka w ręce fachowców nie jest możliwe, najlepiej skontaktować się ze specjalistycznym ośrodkiem i zapytać o sposób dalszego postępowania.
Wymagającego pomocy ptaka można dostarczyć bezpośrednio do Ośrodka Hodowli Zachowawczej Konika Polskiego i Rehabilitacji Zwierząt w Grzędach, po uprzednim zgłoszeniu telefonicznym (można wówczas skonsultować zasadność interwencji).
W razie wątpliwości dotyczących konieczności udzielenia pomocy lub braku możliwości przewiezienia ptaka do ośrodka, możemy również skontaktować się z najbliższym, właściwymi dla miejsca znalezienia zwierzęcia organem:
- Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska;
- Urzędem Gminy;
- specjalistycznym ośrodkiem rehabilitacji zwierząt;
- inną instytucją zajmującą się niesieniem pomocy dzikim zwierzętom.
Pamiętajmy! Dla ptaka styczność z człowiekiem to ogromny stres. W kontakcie ze zwierzęciem postępujmy rozważnie, stanowczo i delikatnie. Mierzmy siły na zamiary i nie obawiajmy się prosić o pomoc.
Zapraszamy również do zapoznania się z artykułem "Młode dzikich zwierząt - czy na pewno potrzebują naszej pomocy"
Często spotykamy się z doniesieniami, że bocian biały zostaje na zimę w Polsce. Nie jest to zjawisko nowe ani wyjątkowo rzadkie. Pozostawanie bocianów na zimowisko w Polsce ma charakter zarówno naturalny jak i antropogeniczny. Aby dokładnie określić przyczynę tego zjawiska należałoby znać dokładnie historię danego osobnika, jednak w przypadku bocianów jest to dosyć trudne ze względu na duże podobieństwo między poszczególnymi osobnikami.
Jeżeli w miesiącach zimowych zaobserwujemy bociana białego, który nie odleciał na zimowisko, przede wszystkim musimy zachować spokój! Jeżeli ptak nie jest ranny, to wstrzymanie się z niesieniem pomocy przez najbliższe kilkanaście minut nie zmieni znacząco jego sytuacji, a nie zaszkodzimy mu pochopnym działaniem. Ponadto nie każdy pozostający na zimę bocian potrzebuje naszej pomocy.
Przede wszystkim powinniśmy zacząć od obserwowania samego zwierzęcia oraz jego zachowania. Przy czym nie powinniśmy zbliżać się do ptaka ani go płoszyć, ponieważ każdy dżul energii w zimie jest ważny i nie powinna być ona tracona bez powodu. Obserwując ptaka powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytania :
Jeżeli na powyższe pytania mamy przynajmniej jedną twierdzącą odpowiedź oraz w razie wątpliwości dotyczących konieczności udzielenia pomocy, możemy skontaktować się z najbliższym, właściwymi dla miejsca znalezienia zwierzęcia organem:
- Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska;
- Urzędem Gminy;
- specjalistycznym ośrodkiem rehabilitacji zwierząt;
- inną instytucją zajmującą się niesieniem pomocy dzikim zwierzętom.
Pracownicy wymienionych instytucji pomogą nam podjąć decyzję o zasadności udzielenia pomocy zwierzęciu, a w uzasadnionych przypadkach przyjmą zgłoszenie i podejmą interwencję lub udzielą nam niezbędnych wskazówek co do dalszego postępowania.
Pod koniec maja 2017 r. do ośrodka rehabilitacji zwierząt w BbPN trafiło pisklę bociana białego. Zwierzę zostało wyrzucone z gniazda przez jednego z rodziców.
Zdarza się, że bociani rodzice wyrzucają swoje pisklęta z gniazda. Przyczyny tego zjawiska mogą być różne. Dzieje się tak, kiedy pisklę zachowuje się nienaturalnie, jest chore, osłabione lub wykazuje oznaki kalectwa. Bociani rodzice takie zachowanie odbierają jako zagrożenie dla pozostałych piskląt i pozbywają się „niepewnego” osobnika z gniazda. Ponowne umieszczenie pisklęcia na gnieździe w takiej sytuacji nie przynosi rezultatu, ponieważ jest wyrzucane kolejny raz. Zdarza się również, że obce bociany wyrzucają pisklęta z gniazd konkurentów w walce o zasoby.
Bocian, który trafił do ośrodka nie odniósł żadnych obrażeń na skutek upadku, był bardzo osłabiony i odwodniony. W dniu przyjęcia ważył jedynie 320g i nie chciał jeść, przyjmował jedynie płyny. Drugiego dnia, po napojeniu zwrócił kulkę… z plastikowego sznurka do wiązania siana i słomy. Prawdopodobnie to spowodowało, że na gnieździe był apatyczny i nie chciał jeść, dlatego został wyrzucony. Po zwróceniu sznurka bocian odzyskał apetyt i rośnie w oczach.
Zdarza się, że bociany zjadają fragmenty plastikowych sznurków lub zaplątują w nie kończyny, co powoduje cierpienie a nawet śmierć zwierząt. Często wykorzystują sznurki do budowy gniazd jako miękką wyściółkę. Fragment sznurka może zaplątać się w nogę pisklęcia i w czasie wzrostu boleśnie wpijać się w kończynę, prowadząc do powstawania ran, zakażenia i martwicy tkanek a w konsekwencji do śmierci pisklęcia w ogromnych cierpieniach. Sznurki plastikowe stanowią zagrożenie również dla innych dzikich zwierząt, które mogą je przez przypadek połknąć lub zaplątać się w nie. Do ośrodka często trafiają zwierzęta z zaciśniętym wokół nogi lub skrzydła sznurkiem, którym niestety nie zawsze jesteśmy w stanie pomóc. Prosimy, aby zwracać uwagę i nie zostawiać plastikowych sznurków, żyłek itp. elementów na polach czy podwórkach, ponieważ mogą poważnie zaszkodzić dzikim zwierzętom.
Zapraszamy również do zapoznania się z artykułem: "Co zrobić, gdy znajdziemy ptaka potrzebującego pomocy".
W lutym do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym przyjęliśmy dorosłego samca bielika. Ptak trafił do nas wyziębiony, wycieńczony i odwodniony. Po kilku dniach intensywnej opieki został przeniesiony do woliery, gdzie mógł przygotować się do powrotu do środowiska naturalnego. Kolejne kilkanaście dni pozwoliło zwierzęciu odzyskać dobrą kondycję i podjęliśmy decyzję o jego wypuszczeniu.
Dzięki staraniom naszego kolegi Krzysztofa Henela oraz uprzejmości Pawła Mirskiego przed wypuszczeniem założyliśmy bielikowi nadajnik umożliwiający śledzenie jego dalszych losów. Była to wyjątkowa okazja, ponieważ bardzo trudno jest złapać dorosłego bielika. Obecnie w Polsce zaledwie dwa dorosłe osobniki posiadają nadajnik. Na podstawie uzyskanych danych możemy podzielić się informacją, że ptak ma się dobrze i odnalazł się w miejscu wypuszczenia.
Chcielibyśmy serdecznie podziękować Komitetowi Ochrony Orłów za przekazanie nadajnika oraz Pawłowi Mirskiemu za pomoc przy wypuszczeniu bielika.
Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z powrotu bielika do środowiska naturalnego.
W kwietniu do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym trafiły dwa młode zające, zabrane ze środowiska naturalnego, prawdopodobnie odebrane matce. Niestety, każdego roku do ośrodka trafiają podloty ptaków, młode sarny, jelenie, łosie, dziki i zające. Zwierzęta są zabierane przez ludzi przekonanych, że pomagają osieroconym maluchom. Ale czy na pewno?
Co zrobić, gdy znajdziemy młode zwierzę? Jak pomóc, żeby nie zaszkodzić?
Młode wielu gatunków ssaków w pierwszych tygodniach życia nie podążają za matką. Pozostają dobrze ukryte przed drapieżnikami w wysokiej trawie lub gęstych zaroślach. Nie oznacza to jednak, że są pozostawione same sobie. Matki przychodzą głównie w czasie karmienia, żeby nie wabić niepotrzebnie drapieżników. Maluchy są bowiem dla drapieżników niemal niewidoczne, mają barwy ochronne, nie wydzielają zapachu i zlewają się z otoczeniem. Niestety nie dla wszystkich drapieżników… Ludzie znajdując samotnie leżące w trawie młode porywają je, myśląc, że są opuszczone i zginą. Niejednokrotnie matka obserwuje zdarzenie z oddali, ale boi się zareagować.
Dlatego jeżeli zobaczymy młode zwierzę natychmiast oddalmy się od tego miejsca i pozostawmy je w spokoju. Nie czekajmy przy maluchu na jego rodziców, ponieważ większość dzikich zwierząt boi się ludzi i nie podejdzie tak długo jak będziemy przy nim stali. Nawet „niewinne” pogłaskanie zwierzęcia może być przyczyną tragedii, ponieważ pozostawiony zapach może zwabić drapieżnika. Może się również tak zdarzyć, że matka czując obcy zapach porzuci swoje młode.
Starsze pisklęta ptaków zwane podlotami opuszczają gniazdo nie mając jeszcze do końca ukształtowanych piór, więc nie są zdolne do lotu. Pozostają jednak w okolicy gniazda siedząc na gałęziach drzew i krzewów pod stałą opieką rodziców. Rodzice nie tylko dostarczają im pokarm, ale też pokazują jak żerować i przetrwać w środowisku naturalnym. Czasem podlotom zdarzy się spaść na ziemię nie robiąc sobie krzywdy. Człowiek znajdując na ziemi ptaka, który nie odlatuje ale ucieka podlatując, myśli, że zwierzę jest ranne i potrzebuje pomocy. Nic bardziej mylnego!
Jeżeli znajdziemy ptaka, który jest ruchliwy i energiczny należy zostawić go w miejscu znalezienia. Jeśli jest to miejsce uczęszczane przez psy lub koty, możemy spróbować posadzić go na najbliższej gałęzi. W przypadku ptaków rodzice nie wyczują zapachu człowieka, ponieważ rozpoznają pisklęta za pomocą wzroku i słuchu.
W takim razie kiedy powinniśmy zabrać młode zwierzę i udzielić mu pomocy?
Wyłącznie wtedy, kiedy widzimy, że jest ranne, wyraźnie osłabione i wyziębione lub mamy pewność, że jego rodzice nie żyją (np. zginęli w wypadku komunikacyjnym). W przypadku wątpliwości możemy skontaktować się z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska, ośrodkiem rehabilitacji zwierząt lub inną instytucją zajmującą się niesieniem pomocy dzikim zwierzętom. Otrzymamy wówczas rzetelne informacje i wskazówki dotyczące dalszego postępowania. Jeżeli nasza pomoc okaże się konieczna, warto zapoznać się z treścią artykułu: Co zrobić, gdy znajdziemy ptaka potrzebującego pomocy? Miejmy na uwadze, że każde dzikie zwierzę, któremu pomagamy wymaga szczególnej troski i należy jak najszybciej przekazać je do specjalistycznego ośrodka.
Pamiętajmy! Dzikie zwierzęta wydarte naturze, mają nikłe szanse na przeżycie i powrót do środowiska naturalnego. Nikt nie zajmie się nimi tak dobrze jak rodzice.
Zapraszamy również do zapoznania się z artykułem: "Co zrobić, gdy znajdziemy ptaka potrzebującego pomocy"
W czerwcu do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym trafiły dwa młode jeże. Zwierzęta zostały znalezione, kiedy głodne wyszły z gniazda szukać matki. Niestety okazało się, że ich matka zginęła pod kołami samochodu. Osoba, która znalazła siedem osieroconych maluchów postanowiła sama się nimi zaopiekować. Jednak odchowywanie młodych jeży jest wyjątkowo trudne. Dopiero kiedy nieprawidłowo żywione i utrzymywane zwierzęta zaczęły słabnąć i tracić na wadzeich, ich opiekun skontaktował się z ośrodkiem. Niestety dla piątki rodzeństwa było już za późno, do ośrodka trafiły tylko dwa jeże. Natychmiast zapewniliśmy im ciepłe schronienie i właściwy pokarm. Udało nam się je uratować.
Opieka nad młodymi jeżami jest dużym wyzwaniem. Przez pierwsze tygodnie maluchy należy karmić preparatem mlekozastępczym dla szczenąt, podawanym z butelki co kilka godzin. Po każdym posiłku trzeba, naśladując jeżową mamę, masować im brzuszki, aby zapobiec wzdęciom. W następnych tygodniach można zacząć wprowadzać jeżom stały pokarm. Codziennie należy kontrolować przyrosty masy ciała maluchów, co pozwala na określenie, czy zwierzęta rosną prawidłowo. Codziennie należy również dbać o higienę jeży oraz czystość w ich otoczeniu. Dopiero po ukończeniu około 6 tygodni, kiedy osiągną właściwą masę ciała, jeże będą mogły wrócić do środowiska naturalnego.
Historia siedmiu małych jeży pokazuje, jak ważne jest zapewnienie właściwej opieki osieroconym dzikim zwierzętom. Nie próbujmy sami podejmować się tego zadania, nawet jeżeli wydaje nam się, że to przecież nic trudnego. Jeżeli znajdziemy osierocone dzikie zwierzę, przekażmy je do najbliższego ośrodka rehabilitacji zwierząt lub innej instytucji zajmującej się niesieniem pomocy dzikim zwierzętom, gdzie zostaną otoczone właściwą opieką i będą miały szansę wrócić do srodowiska naturalnego. Pamiętajmy, że dzikie zwierzęta nie są naszą własnością, a przetrzymywanie ich bez zgody odpowiednich organów jest zabronione.
Na koniec kilka słów o jeżach. Są to zwierzęta powszechnie lubiane, jednak niewiele wiemy o ich życiu i zwyczajach. Jeże należą do ssaków owadożernych. Żywią się głównie bezkręgowcami w różnych stadiach rozwoju, urozmaicając dietę kręgowcami: płazami, gadami, pisklętami ptaków i drobnymi ssakami. Owoce mogą być dodatkiem do ich diety, jednak jeże nie transportują jabłek na grzbiecie!
Jeże trudno jest pomylić z innymi zwierzętami, ich charakterystyczne cechy budowy ciała, takie jak wydłużony pyszczek zakończony wilgotnym nosem, małe oczy, okrągłe uszy, krótki ogonek oraz oczywiści kolce, sprawiają, że łatwo je rozpoznać. Kolce służą jeżom do obrony. Zwykle, w przypadku zaniepokojenia nie uciekają, tylko zwijają się w kulkę. Jest to możliwe dzięki silnym mięśniom pozwalającym jeżom zwinąć się w kulkę i trwać w tej pozycji tak długo, jak to jest konieczne… nawet kilka miesięcy podczas hibernacji!
Jeże są aktywne o zmierzchu i nocą. W dzień śpią w gniazdach umoszczonych z suchych liści i trawy. Zwierzęta te są samotnikami. Jedynie w okresie rozrodczym łączą się na krótko w pary. Samice wydają na świat potomstwo dwukrotnie w ciągu roku, w czerwcu i sierpniu, rodzą od 1 do nawet 9 młodych. Młode jeże rodzą się z miękkimi kolcami ukrytymi pod skórą, z wiekiem kolce wychodzą i twardnieją. U samic, w trakcie karmienia młodych, zwiększa się zapotrzebowanie energetyczne, dlatego zdarza się, że żerują również w dzień. Młode jeże w wieku 3 tygodni zaczynają żerować z matką. Po ukończeniu 6 tygodnia życia są zdane na siebie.
Jesienią jeże intensywnie żerują, gromadząc na zimę zapasy energii w postaci tkanki tłuszczowej. Przygotowują sobie również miejsce do zimowego snu. W październiku lub listopadzie, kiedy temperatura powietrza znacznie się obniża, rozpoczynają sen zimowy, czyli hibernację. W czasie hibernacji procesy fizjologiczne zwalniają, spada temperatura ciała, liczba uderzeń serca oraz liczba oddechów. Hibernacja pozwala jeżom na przetrwanie zimy, okresu, w którym brakuje pożywienia. Zgromadzone zapasy energii wystarczają jezom na pokrycie zmniejszonego w czasie snu zapotrzebowania energetycznego. Jeże, które nie zdążą zgromadzić odpowiedniej ilości tkanki tłuszczowej nie przeżywają zimy. Budzą się zbyt wcześnie i giną poszukując pokarmu. Jezeli znajdziemy zimą aktywnego jeża, możemy mu pomóc przenosząc go do ciepłego pomieszczenia i dokarmiając aż do wiosny. Wiosną jeże budzą się i rozpoczynają kolejny sezon aktywności.
Jednak pomimo całej naszej sympatii do tych pożytecznych zwierząt, nie ułatwiamy im życia. Ze strony człowieka zagrażają im:
Jak możemy pomóc jeżom? Przede wszystkim nie szkodzić! Ponadto, mając własny ogród, możemy uczynić go przyjaznym dla jeży. Wystarczy pozostawić część ogrodu lekko zaniedbaną, z nieskoszoną trawą i zeschniętymi liśćmi, które stanowią schronienie dla jeży. Siatkę zamontować tak, aby jeże mogły swobodnie sie przemieszczać. Zakryć studzienki i inne otwory w ziemi, do oczka wodnego o stromych brzegach wstawić pochyłą deseczkę, aby jeże mogły wydostać się z pułapki. Jeże to bardzo pożyteczne zwierzęta, na pewno odwdzięczą się nam za tak przygotowany ogród.
Zapraszamy również do zapoznania się z artykułem: „Młode dzikich zwierząt - czy na pewno potrzebują naszej pomocy?”
W grudniu 2016 roku zakończone zostały działania związane z realizacją pierwszego etapu przedsięwzięcia pn. „Modernizacja i doposażenie ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym” dofinansowanego ze środków Funduszu Leśnego.
Zapraszamy do zapoznania się z załączoną dokumentacją fotograficzną przedstawiającą wykorzystanie zakupionych środków w praktyce.
Więcej informacji na temat realizacji przedsięwzięcia znajdą Państwo tutaj.
W ramach jednej z dwunastu oddolnych inicjatyw realizowanych w ramach projektu organizowanego przez Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze pn. „Inicjatywy na rzecz zrównoważonego rozwoju Polski Wschodniej” finansowanego ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w ośrodku rehabilitacji zwierząt w BbPN została postawiona woliera oblotowa dla ptaków szponiastych.
Woliera ma za zadanie stworzenie dogodnych warunków ptakom, które po leczeniu i rehabilitacji w ośrodku rehabilitacji zwierząt są przygotowywane do wypuszczenia na wolność. Ptaki poszkodowane w różnego rodzaju wypadkach w początkowym okresie leczenia przebywają w klatkach uniemożliwiających im nadmierne poruszanie (np. skrzydłami przy złamaniach skrzydeł), w celu zmniejszenia ryzyka pogłębienia urazu oraz przyspieszenia czasu rekonwalescencji. Następnie są przenoszone do większej woliery na czas rehabilitacji i powrotu do zdrowia. Ostatnim etapem jest pobyt ptaka w wolierze oblotowej, gdzie może swobodnie rozprostować skrzydła, ćwiczyć latanie i żerować. Dopiero po upewnieniu się, że ptak jest w pełni sprawny, zwierzę może wrócić do środowiska naturalnego.
Woliera oblotowa sprawdza się również w przypadku wypuszczania na wolność młodych ptaków, które trafiły do ośrodka w bardzo młodym wieku i były odchowywane przez człowieka. W wolierze oblotowej młode ptaki mogą ćwiczyć latanie oraz żerowanie przed wypuszczeniem ich na wolność, dzięki czemu mamy pewność, że poradzą sobie w środowisku naturalnym.
Zapraszamy również do zapoznania się z artykułem: woliera dla bocianów.
W związku z rozpoczęciem prac związanych z modernizacją budynku ośrodka rehabilitacji zwierząt w Grzędach, do dnia 20 grudnia 2017 r. nie przyjmujemy do ośrodka żadnych zwierząt. Prace są prowadzone w całym budynku, w związku z tym nie jesteśmy w stanie zapewnić potrzebującym zwierzętom właściwej opieki.
Przepraszamy za te chwilowe niedogodności i prosimy o wyrozumiałość, szczególnie, że cały projekt ma na celu poprawę jakości leczenia i rehabilitacji potrzebujących pomocy zwierząt w przyszłości.
W tym okresie zgłoszenia dotyczące zwierząt potrzebujących pomocy prosimy kierować do następujących instytucji:
- urzędu gminy właściwego dla miejsca znalezienia zwierzęcia;
- RDOŚ w Białymstoku;
- Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Ssaków w Nadleśnictwie Krynki; Poczopek 6D, Szudziałowo; Nr telefonu: 857228667, 857229640
- Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt przy Wigierskim Parku Narodowym; Maćkowa Ruda 57, Krasnopol; Nr telefonu: 875632540
We wrześniu w ośrodku rehabilitacji zwierząt zakończono prace związane z budową woliery dla bocianów w ramach realizacji projektu LIFE15 NAT/PL/000728 „Ochrona bociana białego w dolinach rzecznych wschodniej Polski”.
Na potrzeby leczenia i rehabilitacji bocianów przystosowano istniejącą wiatę, ogrodzono teren wybiegu oraz zbudowano platformy gniazdowe, na których zostaną umieszczone gniazda do odchowu piskląt bocianów. Wiata oraz ogrodzenie wybiegu zostały wykonane z desek, tak, aby leczone i rehabilitowane ptaki nie stresowały się tym, co dzieje się na zewnątrz. Dzięki temu są spokojniejsze, mają również ograniczony kontakt z człowiekiem, co zwiększa ich szanse na powrót do środowiska naturalnego.
Bociany, które w tym roku z różnych względów pozostały w ośrodku, od października przebywają w nowej wolierze.
Zapraszamy również do zapoznania się z artykułem: woliera oblotowa dla ptaków.
W grudniu 2017 roku zakończone zostały działania związane z realizacją drugiego etapu przedsięwzięcia pn. „Modernizacja i doposażenie ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym” dofinansowanego ze środków Funduszu Leśnego.
Zapraszamy do zapoznania się z załączoną dokumentacją fotograficzną przedstawiającą efekty realizacji przedsięwzięcia.
Więcej informacji na temat realizacji przedsięwzięcia znajdą Państwo tutaj.
W lutym 2018 r. minął już rok od momentu wypuszczenia do środowiska naturalnego dorosłego samca bielika, który trafił do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym w 2017 r. Dzięki staraniom naszego kolegi Krzysztofa Henela oraz uprzejmości Pawła Mirskiego przed wypuszczeniem założyliśmy bielikowi nadajnik umożliwiający śledzenie jego dalszych losów. Na podstawie gromadzonych przez cały rok danych możemy podzielić się informacją, że ptak ma się dobrze. Możliwe, że w tym roku wraz ze swoją partnerką przystąpią do lęgu.
Zapraszamy do przypomnienia sobie historii bielika i obejrzenia fotorelacji z wypuszczenia ptaka do środowiska naturalnego tutaj.
W maju ubiegłego roku do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym trafił kilkudniowy łoszak. Jego matka zginęła pod kołami samochodu, a on samotnie błąkał się po ulicy. Łoszak otrzymał imię Boba.
Rok z Bobą
Natychmiast po przywiezieniu do ośrodka Boba trafiła pod naszą opiekę, została zbadana, otrzymała odpowiedni dla niej pokarm i schronienie. Jednak po kilku dniach pojawiła się u niej silna biegunka. Zmiana otoczenia i utrata matki spowodowały u niej ogromny stres, który doprowadził do spadku odporności. Wówczas pasożyty zwane kokcydiami, bytujące w układzie pokarmowym m. in. przeżuwaczy, zaatakowały osłabiony organizm. Biegunka u tak małych zwierząt jest bardzo niebezpieczna i zwykle kończy się śmiercią. Nam jednak udało się uratować łoszaka. Natychmiast zastosowaliśmy odpowiednie leczenie, wprowadziliśmy specjalną dietę, Boba była pod ciągłą obserwacją. Szybka reakcja i wprowadzona terapia pomogły Bobie zwalczyć biegunkę i wrócić do zdrowia.
Jednak nie był to koniec jej problemów ze zdrowiem… Po kilku dniach od opanowania biegunki, osłabiony organizm Boby nie poradził sobie z nadmierną utratą minerałów niezbędnych do wzrostu i rozwoju młodego organizmu i u łoszaka wystąpiła kulawizna. Ponownie, szybko wprowadzone leczenie i suplementacja diety pomogły Bobie odzyskać sprawność.
Pod koniec lata Boba trafiła do zagrody adaptacyjnej przy ośrodku, gdzie pod naszą opieką mogła zacząć przystosowywać się do naturalnego pokarmu i właściwego środowiska. W zagrodzie Boba spędziła jesień i zimę. Niestety pobyt w zagrodzie również nie obył się bez problemów zdrowotnych… Pewnego dnia stwierdziliśmy na oku łoszaka białawą zmianę, która zajęła gałkę oczną utrudniając widzenie. Wezwany do Boby lekarz weterynarii stwierdził, że oko zostało zaatakowane przez wirusy. Podał jej odpowiednie leki i zalecił zakrapianie oczu łoszaka specjalnym preparatem przez kilka tygodni. W tym czasie Boba była już wyrośniętym łoszakiem i majstrowanie przy jej oku nie było łatwym zadaniem. Tylko dzięki temu, że piła jeszcze mleko z butelki udawało się odwracać jej uwagę i wpuszczać codziennie krople do oka.
Po wyleczeniu rozpoczęliśmy proces przechodzenia Boby z mleka na paszę suchą przeznaczoną specjalnie dla łosi. Jest to bardzo niebezpieczny dla młodego zwierzęcia proces, ale właściwie przeprowadzony pozwala mu bezpiecznie „wejść w dorosłość”. W kwietniu tego roku Boba szczęśliwie doczekała się powrotu do środowiska naturalnego. Jak tylko pojawiły się sprzyjające warunki, łoś został wypuszczony na wolność. Ze wzruszenia zakręciła nam się łezka w oku, ale cieszymy się, że Boba w pełni będzie korzystała ze swobody.
Opieka nad dzikim maluchem
Opieka nad osieroconym młodym zwierzęciem wymaga ogromnego zaangażowania i sporego nakładu pracy. Zwierzę musi być karmione regularnie co kilka godzin specjalnie dostosowanym do jego potrzeb pokarmem. Codziennie należy dbać o bezpieczeństwo i higienę malucha oraz jego otoczenia. Regularnie trzeba kontrolować przyrosty masy ciała, aby stwierdzić czy zwierzę rozwija się i rośnie prawidłowo. Najtrudniejsze jest jednak zachowanie dystansu i nieoswajanie słodkiego maleństwa… dla jego dobra.
Oswojone dzikie zwierzę nie może wrócić do środowiska naturalnego, pozostaje na stałe pod opieką człowieka, ponieważ na wolności może stanowić zagrożenie dla siebie oraz ludzi, których się nie boi. Jednak niełatwo jest zajmować się dzikim maluchem tak, aby go nie oswoić. Codzienny kontakt, karmienie z butelki, ocena stanu zdrowia nie sprzyjają zachowaniu dystansu. Rozwiązaniem w takiej sytuacji jest powierzenie opieki nad zwierzakiem tylko jednej osobie, dzięki czemu maluch przyzwyczaja się tylko do jednego opiekuna, a innych ludzi unika.
Dlatego tak ważne jest, aby natychmiast przekazać wymagające pomocy młode dzikie zwierzę do najbliższego ośrodka rehabilitacji zwierząt. Próby samodzielnego wychowywania dzikich maluchów często kończą się dla nich tragicznie.
Jednak czy zawsze młode zwierzę znalezione samotne w lesie lub na polanie wymaga naszej pomocy? Zapraszamy do zapoznania się z artykułem: „Młode dzikich zwierząt – czy na pewno potrzebują naszej pomocy?”.
W ostatnich dniach maja do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym trafiło kilka piskląt i podlotów zabranych ze środowiska naturalnego. Większość interwencji była uzasadniona, ale nie wszystkie… Niestety, każdego roku do ośrodka trafiają podloty ptaków zabierane ze środowiska naturalnego przez ludzi przekonanych, że pomagają osieroconym maluchom.
Podloty to starsze pisklęta ptaków, które opuszczają gniazdo nie mając jeszcze do końca ukształtowanych piór, więc nie są zdolne do lotu. Pozostają jednak w okolicy gniazda siedząc na gałęziach drzew i krzewów pod stałą opieką rodziców. Rodzice nie tylko dostarczają im pokarm, ale też pokazują jak żerować i przetrwać w środowisku naturalnym. Czasem podlotom zdarzy się spaść na ziemię nie robiąc sobie krzywdy. Człowiek znajdując na ziemi ptaka, który nie odlatuje ale ucieka podlatując, myśli, że zwierzę jest ranne i potrzebuje pomocy. Nic bardziej mylnego!
Jeżeli znajdziemy ptaka, który jest ruchliwy i energiczny należy zostawić go w miejscu znalezienia. Jeśli jest to miejsce uczęszczane przez psy, możemy spróbować posadzić go na najbliższej gałęzi. W przypadku ptaków rodzice nie wyczują zapachu człowieka, ponieważ rozpoznają pisklęta za pomocą wzroku i słuchu.
Młode zwierzę możemy zabrać ze środowiska naturalnego i udzielić mu pomocy wyłącznie wtedy, kiedy widzimy, że jest ranne, wyraźnie osłabione i wyziębione lub mamy pewność, że jego rodzice nie żyją. W przypadku wątpliwości możemy skontaktować się z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska, ośrodkiem rehabilitacji zwierząt lub inną instytucją zajmującą się niesieniem pomocy dzikim zwierzętom. Otrzymamy wówczas rzetelne informacje i wskazówki dotyczące dalszego postępowania. Jeżeli nasza pomoc okaże się konieczna, warto zapoznać się z treścią artykułu: Co zrobić, gdy znajdziemy ptaka potrzebującego pomocy? Miejmy na uwadze, że każde dzikie zwierzę, któremu pomagamy wymaga szczególnej troski i należy jak najszybciej przekazać je do specjalistycznego ośrodka.
Pamiętajmy! Dzikie zwierzęta wydarte naturze, mają nikłe szanse na przeżycie i powrót do środowiska naturalnego. Nikt nie zajmie się nimi tak dobrze jak rodzice.
W czerwcu do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym trafiły dwa pisklęta pokrzywnicy. Nie wiemy w jaki sposób znalazły się w rękach człowieka, szczególnie, że są to bardzo skryte i płochliwe ptaki. Pisklęta natychmiast zostały umieszczone w inkubatorze w optymalnej dla nich temperaturze. Niestety jeden z nich trafił do nas w bardzo złym stanie i nie udało się mu pomóc. Drugi maluch rósł bardzo szybko i na początku lipca wrócił do środowiska naturalnego.
Pokrzywnica Prunella modularis (Linnaeus, 1758) jest niewielkim ptakiem (długość ciała 13-14,5 cm, masa ciała 19-20 g), należącym do rodziny płochaczy. Samce nie różnią się od samic, które jedynie w sezonie lęgowym mają wyraźną plamę lęgową. Osobniki dorosłe mają czerwone tęczówki, a młode ciemnobrązowe. Żerują głównie na ziemi, żywiąc się owadami.
Pokrzywnice zasiedlają obszary borów świerkowych wschodniej i północnej Europy, skąd wędrują na południowe krańce kontynentu. W Polsce przebywają od marca do października. Występują na całym obszarze naszego kraju, są pospolitymi mieszkańcami iglastych młodników i borów świerkowych. Żyją również w miastach, parkach i ogrodach.
Pokrzywnice mogą żyć zarówno w parach monogamicznych, jak i w poligamicznych komunach. Samiec może być poligamistą, a samica żyć w związku z kilkoma samcami (poliandria). Zdarza się również poligynandria, gdy ptaki różnych płci żyją w komunie, w której każdy z każdym stara się mieć potomstwo. W takiej grupie dominują samce alfa, pozostałe samce pomagają w wychowywaniu potomstwa. W sezonie lęgowym jądra samców osiągają masę równą 4% masy ciała. Nic dziwnego, skoro przeciętna samica odbywa dwie kopulacje w ciągu godziny, natomiast jeśli jest w związku z jednym samcem, to tylko jedną na dwie godziny. Monogamia jest jednak u nich rzadkością. W efekcie w jednym gnieździe są zwykle pisklęta różnych ojców, a samica zyskuje pomocników, którzy pomagają jej w karmieniu potomstwa. Samica sama zajmuje się budową gniazda, które jest zwykle doskonale ukryte. Składa 4-6 pięknie wybarwionych na turkusowoniebiesko jaj i wysiaduje je przez 12-13 dni.
Zapraszamy również do zapoznania się z artykułem: „Pisklęta i podloty w ORZ”
Bibliografia:
W sierpniu do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Biebrzańskim Parku Narodowym trafił podlot żołny. Ptak został znaleziony pod wylotem nory gniazdowej. Najprawdopodobniej za wcześnie opuścił gniazdo, a upadek spowodował uszkodzenie skrzydła. W ośrodku zwierzę zostało zbadane, opatrzone, ogrzane i nakarmione. Młoda żołna pozostanie w ośrodku do momentu uzyskania lotności. Wówczas zostanie wypuszczona do środowiska naturalnego.
EDIT: Żołna już wróciła do środowiska naturalnego. Zapraszamy do galerii zdjęć!
Żołna Merops apiaster (Linnaeus, 1758) jest ptakiem należącym do rzędu kraskowych (Coraciiformes). Dorosłe żołny są jaskrawo ubarwione, osiągają długość ciała 28-30 cm i masę ciała 50-75 g. Młode osobniki mają skromniej ubarwione upierzenie. Dymorfizm płciowy jest słabo zaznaczony. Żołny żerują w locie, żywiąc się owadami, głównie błonkówkami, chrząszczami i ważkami. Owady żądlące miażdżą końcem dzioba, unikając w ten sposób użądlenia.
W Polsce są to bardzo nieliczne ptaki lęgowe, pojawiają się w maju, na zimowiska odlatują w sierpniu. Natychmiast po przylocie do kolonii lęgowej pary rozpoczynają kopanie nor gniazdowych w wysokich piaszczystych urwiskach. Usuwając z drążonego korytarza nawet do 10 kg piasku, żwiru i kamieni, potrafią wydrążyć nory o długości 150-200 cm. Początkowo pary kopią kilka nor, jednak wykańczają tylko jedną, pozostałe służą do wprowadzania w błąd drapieżników. Niektóre pary lęgowe mają pomocników, najczęściej synów z ubiegłorocznego lęgu, którzy pomagają im w kopaniu nor i karmieniu potomstwa. Samica składa 4-6 (10) jaj, w dzień wysiaduje je na zmianę z samcem, nocą sama. Pisklęta opuszczają norę w wieku około 30 dni.
Nieliczne, największe kolonie lęgowe żołn w Polsce są oczyszczane ze śmieci i odpadków gromadzonych na dnie wyrobisk przez okolicznych mieszkańców oraz ogradzane, w celu ochrony tych ptaków przed nachalnymi „miłośnikami” przyrody.
Zapraszamy również do zapoznania się z artykułem: "Pokrzywnica w ORZ"
Bibliografia:
Alaria alata (Goeze, 1782), zwyczajowo nazywana motyliczką mięśniową, jest niewielką, pasożytniczą przywrą osiągającą długość 3-6 mm. Pasożytuje w jelicie cienkim zwierząt drapieżnych, głównie psowatych. Alaria alata ma skomplikowany cykl rozwojowy z bardzo szerokim kręgiem żywicieli. W cyklu rozwojowym tej przywry występuje dwóch żywicieli pośrednich, pierwszym są ślimaki z rodziny Planorbidae, drugim płazy, głównie żaba trawna (Rana temporaria) i żaba wodna (Rana esculenta). W cyklu rozwojowym mogą brać udział liczni żywiciele parateniczni, m. in.: dziki, świnie, zwierzęta futerkowe, gryzonie, ptaki, jaszczurki i węże. Szeroki krąg żywicieli oraz powszechność ich występowania ułatwia zamknięcie cyklu rozwojowego tego pasożyta, a tym samym przyczynia się do jego rozprzestrzeniania w środowisku.
Istnieją doniesienia, że przywra ta może być niebezpieczna również dla ludzi. Człowiek może zostać żywicielem paratenicznym Alaria alata po spożyciu żywności pochodzenia zwierzęcego zawierającej mezocerkarie, np. żabich udek lub mięsa dzika poddanych niedostatecznej obróbce termicznej. Po zarażeniu rozwija się choroba - alarioza, która u ludzi występuje sporadycznie, ale może powodować poważne zagrożenie dla zdrowia a nawet życia człowieka. Pasożyty przechodzą z jelit do okolicznych tkanek i umiejscawiają się w wątrobie, nerkach, mózgu, płucach oraz w tkance tłuszczowej. Alarioza u ludzi jest inwazją szczególnie niebezpieczną z uwagi na wyjątkowe trudności związane z jej rozpoznaniem, głównie ze względu na brak charakterystycznych objawów. W literaturze opisano przypadek zgonu dwóch mężczyzn, u których wykryto mezocerkarie przywry z rodzaju Alaria. Mężczyźni zmarli na skutek wystąpienia rozległych zmian zapalnych, krwotocznych i martwiczych w wielu narządach spowodowanych obecnością mezocerkarii. Opisano również przypadek zachorowania dwóch mężczyzn z podejrzeniem zapalenia siatkówki i nerwu wzrokowego. Po wykonaniu wielu badań i uwzględnieniu kilku różnych jednostek chorobowych zdiagnozowano postać oczną alariozy. Najbardziej znany w literaturze jest przypadek zarażenia człowieka mezocerkariami znajdującymi się w niedogotowanym mięsie dzikiej gęsi. U chorego zaobserwowano początkowo pokrzywkę i obturacyjne skurcze oskrzeli, a po pewnym czasie pojawił się guz podskórny, który zawierał mezocerkarie.
Mezocerkarie Alaria alata są stwierdzane w badaniach sanitarno-weterynaryjnych tusz zwierząt rzeźnych i łownych prowadzonych w kierunku włośnicy. Wykrycie obecności tego pasożyta w tuszy np. dzika skutkuje uznaniem mięsa za niezdatne do spożycia. Jednak metody stosowane przy wykrywaniu włośnicy nie są odpowiednie do wykrywania Alaria alata i mogą dawać fałszywie ujemne wyniki. Jednocześnie pasożyt ten cechuje się znaczną opornością na mrożenie, a także na wysokie temperatury. Jedynie obróbka termiczna powyżej 71°C i fermentacja mogą inaktywować mezocerkarie, zapewniając bezpieczeństwo żywności.
Więcej informacji na temat Alaria alata można znaleźć w artykule „Występowanie przywry Alaria alata u lisa rudego w północno-zachodniej Polsce”, opublikowanym w czasopiśmie Japanese Journal of Veterinary Research. Artykuł można pobrać poniżej.
Bibliografia dostępna u autora
Osowiec-Twierdza 8, 19-110 Goniądz
tel. +48 857380620, 857383000
fax +48 857383021
e-mail: sekretariat@biebrza.org.pl